OPOWIEŚĆ II

6 ikon Turnickiego - czyli miejsca, które czekają na odkrycie

Pogórze Przemyskie to nie zakopiańskie Krupówki, nie znajdziemy tu tłumów ani kolejek do atrakcji. Znajdziemy za to spokój i okazję do intymnego spotkania z przyrodą. Na tym kawałku ziemi między Przemyślem a Bieszczadami wiele jest skarbów do odkrycia. 

Szczególnie jeśli lubicie samotne wędrówki, kameralne spotkania, zamglone pejzaże oraz wielki, stary i spokojny las, który od wieków żyje własnym niespiesznym rytmem. Nie da się tu wszystkiego zwiedzić podczas jednej wędrówki i na pewno nie da się wszystkiego opisać w jednym artykule. Dlatego skupimy się na ikonach. Miejscach, które po prostu trzeba zobaczyć i od których warto rozpocząć swoją przygodę z Turnickim i szerzej z Przemyskim Pogórzem.

IKONA I: Arłamów

Arłamów znany jest w całej Polsce, głównie za sprawą działającego tu w czasach PRL ośrodka wypoczynkowego Urzędu Rady Ministrów znanego pod kryptonimem W2. To tutaj w czasie stanu wojennego internowano Lecha Wałęsę i inne ważne postacie opozycji.

Na Pogórzu Przemyskim ośrodek ten, jak i obszar wokół niego obejmujący 11 wysiedlonych miejscowości, nazywany był Państwem Arłamowskim ze względu na jego zamknięty charakter i to, że rządził się on własnymi prawami. 

To tutaj wypoczywali dygnitarze nie tylko z komunistycznej Polski, ale i z różnych części świata. Bywali tu m.in.: Leonid Breżniew, Josip Broz Tito, Erich Honecher, a także irański szach Mohammad Reza Pahlawi, prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing oraz król Belgii Baldwin I Koburg. Zarówno głowy państw, jak i członkowie partyjnej wierchuszki znani byli ze swojego zamiłowania do polowań. Toteż cały ośrodek, który liczył sobie aż 170 km kw., ogrodzony został specjalnym płotem z przepustami dla zwierząt, przez które mogły one wchodzić na teren ośrodka, ale uciec już nie. Szczególną areną dla krwawych łowów stała się otoczona lasami dolina Jamninki. Zwierzęta same schodziły tam do wodopoju albo wręcz były zaganiane wprost pod lufy strzelb. Na potrzeby ośrodka pracowało kilka wojskowych gospodarstw rolnych. Arłamowa strzegli liczni żołnierze i funkcjonariusze.

 

 

Dziś w miejscu ośrodka funkcjonuje luksusowy hotel z bogatym zapleczem sportowym, zarówno na cieplejsze dni, jak i na zimową porę. To tu kilkakrotnie trenowała reprezentacja Polski w piłce nożnej. W dyspozycji hotelu znajdują się także domki w Trójcy oraz czynne lotnisko w Krajnej. Ciekawostką jest, że choć zarówno ośrodek, jak i obecny hotel noszą dumnie nazwę Arłamów, w rzeczywistości znajdują się na gruntach wysiedlonej miejscowości Jamna Górna. 

Natomiast sam Arłamów, inna wysiedlona miejscowość, od której ośrodek wziął nazwę, znajduje się nieco dalej na wschód, w opuszczonej dolinie. Nazwa ta prawdopodobnie pochodzi od jeńców tatarskich nazywanych niegdyś arłamami, których miano osadzać na tych terenach. 

 

IKONA II: Kalwaria Pacławska

Czy jesteście wierzący, czy nie – Kalwarię zobaczyć trzeba. Znajdziecie tu piękne widoki, unikatową architekturę i wspaniałe szlaki spacerowe.

Historia założenia kalwaryjskiego w tym miejscu sięga połowy XVII wieku, kiedy to Andrzej Maksymilian Fredro sprowadził tu oo. franciszkanów. Legenda mówi, że Fredro, wracając z polowania, ujrzał dorodnego jelenia i popędził za nim galopem, gubiąc po drodze swoich towarzyszy. Gdy dogonił zwierzę na szczycie góry, ujrzał między jego porożem jaśniejący krzyż. Upadł na kolana i zrezygnował z zabicia zwierzęcia, a w tym miejscu zdecydował założyć kalwarię. Tak też się stało, w 1668 r powstał tu pierwszy drewniany klasztor i kościół, całość otoczono fortyfikacjami bastionowymi z lotu ptaka przypominającymi gwiazdę. Po pożarze w poł. XVIII w. powstaje w tym miejscu nowy murowany obiekt. Z czasem rozbudowuje się też sieć kaplic i kapliczek połączonych dróżkami, po których chętnie spacerują pielgrzymi. 

 

 

W 1679 roku dociera tu cudowny obraz Matki Bożej zwanej czasem Słuchającą z powodu odsłoniętego na obrazie ucha. Jak głosi tradycja, obraz ten ma pochodzić z Kamieńca Podolskiego przejętego w 1672 roku przez Turków. Obraz miał zasłynąć licznymi cudami i uzdrowieniami. W XIX wieku i w pierwszej połowie XX w. na kalwaryjskie wzgórze ściągali liczni pielgrzymi nie tylko rzymsko-, ale i greckokatolickiego wyznania. W trakcie świąt i odpustów wiernych przybywało tak dużo, że brakowało miejsca dla wszystkich. Dlatego dzielono ich według wyznania i nabożeństwa sprawowano dla nich w różnym czasie, a także w lub przed sanktuarium. Z czasem jednak ta sytuacja doprowadziła do niesnasek pomiędzy duchownymi obu obrządków, które zakończyły się tym, że w 1913 grekokatolicy wybudowali nieopodal swoje sanktuarium. Oba ośrodki rywalizowały między sobą o pielgrzymów, czasem uciekając się nawet do forteli.

 

 

Będąc w Kalwarii Pacławskiej, warto zwrócić uwagę na zabytkową zabudowę miejscowości, szczególnie drewniane domy przysłupowe o charakterystycznych rozbudowanych strychach przeznaczonych do goszczenia pielgrzymów. Obowiązkowo odwiedźcie też Pacław, malowniczą wieś oddaloną niecały kilometr od sanktuarium, a sięgającą swoim rodowodem do początku XIV wieku, kiedy funkcjonował tu prawosławny monastyr bazylianów.

 

IKONA III: Kopysno

Liczące sobie dziś zaledwie 2 stałych mieszkańców Kopysno to zdecydowanie jedna z najbardziej malowniczych wsi nie tylko Pogórza Przemyskiego, ale także tej części Polski. Wieś położona jest na grzbiecie nieopodal wzgórza Kopystanka. Nie prowadzi do niej żadna utwardzona droga. Jedyny możliwy dojazd to trzykilometrowy stromy odcinek błotnistej drogi od Rybotycz. Ale do Kopysna zdecydowanie warto iść pieszo (np. naszym Szlakiem Przyjaźni), podziwiając przy tym szeroko rozpościerające się pejzaże. Kopysno swoją historią sięga daleko w mroki średniowiecza. Jego początki związane są z grodem obronnym zwanym Grabnik, który działał tu w okresie od XI do XIII w. Pozostałości grodu w postaci wyraźnych wałów i fos znajdziemy w lesie ok. 500 m na południe od Kopystanki. 

IJak twierdzi S. Kryciński, samo posadowienie miejscowości na takim wysokim niedostępnym grzbiecie wskazuje na jej pradawny rodowód. Okres funkcjonowania tutejszego grodu, a więc i początków Kopysna, był to czas bardzo niespokojny i wszystkie wsie i osady musiały mieć walory obronne, żeby przetrwać liczne najazdy i grabieże. Osiedlano się zatem na wzgórzach i grzbietach. Grzbietami prowadzono też drogi i szlaki. Szczególnie cenne były takie miejsca jak to z dostępem do świeżej wody. Zapuszczanie się w doliny było niebezpieczne i zwiększało prawdopodobieństwo wpadnięcia w zasadzkę. Osadnictwo zeszło w doliny dopiero później, kiedy sytuacja polityczna tych terenów stała się bardziej klarowna i zrobiło się nieco bezpieczniej.

 

 

W 1408 roku Władysław Jagiełło nadał Kopysno Józefowi Bieruniowi, który przyjmując nazwisko od nazwy miejscowości, stał się protoplastą rodu Kopystyńskich. Rodu drobnej szlachty ruskiej, którego przedstawiciele często związani byli z cerkwią – najpierw prawosławną, a później greckokatolicką. Stąd też wywodził się ostatni prawosławny władyka przemyski Michał Kopystyński, który nie godząc się z postanowieniami Unii Brzeskiej, odmówił przejścia w struktury cerkwi greckokatolickiej i tym samym stanął na czele małej lokalnej schizmy. Jego szczątki prawdopodobnie spoczęły pod cerkwią w Kopysnie lub też na tzw. horbysku. Horbysko to tajemniczy kopiec usypany kilkaset metrów od świątyni. Według miejscowych legend czasem w nocy dobywa się z niego mocne światło. Inna legenda mówi o dźwięku dzwonów z nieczynnej dzwonnicy, przerywającym niekiedy nocną ciszę tego schowanego wśród lasów odludzia. Legend jest tu mnóstwo… 

 

 

IKONA IV: Posada Rybotycka

Posada Rybotycka – sięga początkami XIV w., kiedy istniał tu już prawosławny niewielki klasztor, jeden z trzech znanych na tym terenie obok dzisiejszego Pacławia oraz Trójcy. Powstała przy nim cerkiew,a wokół zespołu monasterskiego rozwinęła się osada zwana Honoffry.

Tutejsi mnisi, podobnie jak w innych prawosławnych klasztorach, zajmowali się pisaniem ikon. To dzięki istnieniu takiego ośrodka, warsztatu malowania (pisania) ikon zaczęli się uczyć okoliczni mieszkańcy. Przylegające do Posady dawne miasteczko Rybotycze było nawet znane z ikon z warsztatu rybotyckiego w XVII i XVIII w., choć daleko im było do kunsztu tych wykonywanych przez osoby duchowne. Bazylianie musieli opuścić klasztor w XVIII w., od tego czasu cerkiew pw. św. Onufrego stała się cerkwią parafialną. Położona na niewielkim wzniesieniu przy dawnym trakcie handlowym biegnącym do Dobromila, pełniła rolę punktu obronnego w dolinie rzeki Wiar. Do dziś zwraca uwagę jej masywna, murowana, biała, pełna elegancji sylwetka. 
Kiedy miejscowa ludność została stąd wysiedlona na Ukrainę w 1945 r., świątynia pozostawała opuszczona, a jej wyposażenie zniszczone. Cerkwi udało się przetrwać powojenne lata, kiedy to w czasach PRL na tym obszarze dokonywał się „pogrom” na szczególnie drewnianych świątyniach obrządku wschodniego. Dziś ta najstarsza zachowana murowana cerkiew obronna w Polsce to unikatowy zabytek sztuki gotyckiej związanej z kościołem wschodnim. Powstała najprawdopodobniej na przełomie XIV i XV w., posiada także najstarszy zachowany bizantyjski program malarski w swoim wnętrzu. Do odkrycia fresków doszło w latach 60., spod kilku warstw pobiały zaczęły się wyłaniać fragmenty malowideł. Ich pochodzenie datowano na XVI w., zwracając uwagę na występujące różnice stylistyczne między nawą a prezbiterium. W kruchcie odkryto podpisy, wyryte zapewne przez pielgrzymów, z których najstarszy ma datę 1501. O archaiczności świątyni świadczy m.in. murowana ściana ikonostasu. Znane nam dzisiaj drewniane ikonostasy, jako osobne wielostrefowe konstrukcje, bogate w detale, pojawiają się dopiero na przełomie XVI i XVII w.
 W 1977 r. cerkiew została przekazana pod zarząd Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, które prowadziło kolejne prace konserwatorskie. Następnie w 2010 r. wróciła „pod skrzydła” kościoła i należy do greckokatolickiej parafii archikatedralnej w Przemyślu. Wówczas wykonano metodą digitalizacji dokładną inwentaryzację malowideł wewnątrz cerkwi, pozwoliło to na odkrycie kolejnych wątków ikonograficznych i sporządzenie rysunków rekonstrukcyjnych. Były to ostatnie ważne prace, przeprowadzone na terenie jednego z najcenniejszych zabytków Pogórza Przemyskiego i okresu średniowiecza w Polsce…

IKONA V: Borysławka

Wędrując po Pogórzu Przemyskim i dalej w stronę Bieszczad, co jakiś czas napotykamy na miejsca, w których, mimo iż porośnięte są lasem i wydawałoby się, że tu od zawsze panowała natura, co bardziej spostrzegawczy wędrowcy zauważą ślady człowieka… Taki krajobraz właśnie przedstawia nieistniejąca już wieś Borysławka. Położona pomiędzy Rybotyczami a Posadą Rybotycką, na prawym brzegu Wiaru, została całkowicie pochłonięta przez dziką przyrodę.

Kiedyś była to jedna z największych wsi należących do klucza rybotyckiego. Powstała pod koniec XV w. w ramach szerokiej akcji osadniczej prowadzonej przez ród Rybotyckich. Oddalona od głównego traktu, żyła spokojnie swoim życiem. Mimo, że jest to dość trudny do uprawy teren podgórski, największą część zajmowały pola orne, trudniono się tu także hodowlą i bartnictwem. Wieś posiadała 7-klasową szkołę, od XVI w. funkcjonowała tu cerkiew. Mieszkańcy byli głównie Ukraińcami, wyznania greckokatolickiego, ale było tu też kilka rodzin polskich i żydowskich. W 1939 r. na 810 mieszkańców, 780 osób deklarowało narodowość ukraińską. 

 

Nastąpił czas wysiedleń 1945 roku. Ludność Borysławki została wywieziona na teren USRR. Jeszcze w tym samym roku partyzantka UPA spaliła opuszczone zabudowania. Pod koniec lat 60. Borysławka, razem z innymi opuszczonymi wsiami, została odgrodzona płotem i weszła w skład tzw. państwa arłamowskiego tj. Ośrodka Wypoczynkowego Urzędu Rady Ministrów, tak było aż do końca lat 80.

Do dzisiejszych czasów z dawnej wsi nie zachowało się żadne gospodarstwo, można natrafić na kamienne podmurówki, kilka studni, kopczyki cegieł. Najbardziej wyjątkowym miejscem ukrytym w leśnej gęstwinie jest zachowane cerkwisko (cerkiew została rozebrana już po wojnie) i cmentarz z kilkoma nagrobkami i krzyżami. Idąc dziś „wiejską” zarośniętą ścieżką, rozciągającą się w malowniczej dolinie potoku Borysławka, mija się także co jakiś czas stare drzewa owocowe i wiekowe już lipy czy klony. Borysławka pozostała także w nazwie lasu, który, miejmy nadzieję, zachowa swą różnorodność i wielowiekową historię.

Jak na opuszczoną wieś dzieje się tu jednak wiele, co roku odbywa się tu ważna część Festiwalu Opowieści znad Wiaru. Gdy zapadnie zmrok, uczestnicy w towarzystwie zaledwie kilku zniczy przemierzają teren dawnej wsi i spotykają się na cmentarzu, gdzie śpiewają tradycyjne ludowe pieśni. Borysławka jest też ciągle obecna w naszych działaniach, to tu spacerowaliśmy z Adamem Wajrakiem w ramach Weekendu w Turnickim. To przez Borysławkę wreszcie przebiega nasz “Szlak przyjaźni”.   

 

IKONA VI: Dolina Jamnej

Dzisiejsza pusta dolina rozciągnięta wzdłuż potoku Jamninka (niegdyś Jamna) jest miejscem iście magicznym. Emanuje spokojem i łagodnością pofalowanych łąk, opadających od zalesionych wzgórz w stronę wąskiej asfaltowej drogi. 

Pełno w niej malowniczo powyginanych jabłoni. Kiedyś rosły w przydomowych sadach, dziś są świadkami minionego i milcząco pytają o trwałość naszych “ludzkich światów”, które tak łatwo bierzemy za oczywiste i wieczne. 

Przed wojną dolinę tą zamieszkiwało ok. 2700 ludzi, były tu 3 cerkwie i przynajmniej 2 dwory. W dolinie znajdowały się 3 wsie, były to (od południowego wschodu) Jamna Górna, Jamna Dolna oraz Trójca. Choć w końcowym etapie swojego istnienia przypominały jedną długą i bardzo ludną miejscowość, historia każdej z nich była inna. Jamna Górna była wsią królewską, przed 1511 r. wydzieloną z gruntów należących do Makowej, Jamna Dolna (wcześniej Maruna Wola) była wsią prywatną należącą do klucza rybotyckiego przynajmniej od 1469 r., zaś historia Trójcy, w której Jamninka wpada do Wiaru, sięga przynajmniej XIV wieku i związana jest z istniejącym na jej terenie bazyliańskim monasterem pw. św. Trójcy. To wokół niego właśnie z czasem wyrosła osada. Jeszcze do lat 70. XX w. znajdowała się tu ciekawa architektonicznie cerkiew z XVIII w., zbudowana na planie krzyża greckiego i otoczona starym cmentarzem. Niestety, włodarze Państwa Arłamowskiego, aby nikt im się tu nie szwendał, zniszczyli cerkiew i ciężkim sprzętem wyrównali teren po cmentarzach w Trójcy i w Jamnej Dolnej.
 

W końcowym biegu Jamninki, tuż obok mostu, znajdziemy pozostałości po dworze obronnym. Dziś są tam ruiny, na wpół zawalona piwnica, kilka potężnych dębów – pomników oraz wyraźne ślady po zabudowaniach dworskich. W krajobraz okolicy nieodzownie wpisuje się również charakterystyczna biała, piętrowa kapliczka z XIX wieku.

W XVII w. w piwnicy dworu w Jamnej Dolnej Mikołaj Ossoliński (jedna z mroczniejszych postaci w historii regionu) latami więził swoją żonę Katarzynę Starołęską, której tuż po ślubie i uzyskaniu bogatego posagu zgotował nie lada piekło. Co ciekawe, po latach cierpień Katarzynie z pomocą krewnych udało się uwolnić i zabić swojego oprawcę. Świat XVII-wiecznej Rzeczypospolitej szlacheckiej nie był jednak dla kobiet sprawiedliwy i jej oprawca spoczął w chwale, a ona jako mężobójczyni (ledwo uchodząc z życiem) resztę swoich dni spędziła za pokutę zamknięta w zakonie.

Ta niepozorna dolina odegrała też jedną z kluczowych ról w konflikcie polsko-ukraińskim po II wojnie światowej, kiedy to stała się jedną z dwóch stolic tzw. Republiki Powstańczej sięgającej od Arłamowa aż po San w okolicach Wołodzi. Wszystko za sprawą ściągających tu licznie ze wschodu sotni UPA, które ukrywając się w tutejszych lasach, przez dłuższy czas niepodzielnie rządziły okolicą. Polska administracja długo nie mogła przejąć realnej władzy nad tym terenem. Sytuacja ta przyczyniła się do decyzji o masowym wysiedleniu miejscowych mieszkańców, najpierw na teren USRR, a później w 1947 roku pozostałych na tereny zachodniej i północnej Polski.

 

Na płd.-wsch. krańcu doliny znajdziemy jedno z największych drzew na terenie projektowanego Turnickiego Parku, mianowicie jodłę o imieniu Nadzieja. Drzewo to ma 47 m wysokości, 440 cm w obwodzie pnia i przynajmniej 260 lat. To właśnie o takie drzewa walczymy, aby zyskały status pomników przyrody. Nadzieja nie znajduje się zaraz przy drodze, ale stosunkowo niedaleko od niej. Aby tam trafić, najlepiej zaopatrzyć się w jedną z naszych mapek albo odwiedzić stronę www Niewidzialnego Parku, tam znajdziecie wskazówki.

Zebrali i opracowali: Kamil Zarański i Ania Inglot, przewodnicy po Niewidzialnym Turnickim